Tu chodzi o formaldehyd! cz.II
Sądziłam, że list Krzysztofa wywoła burzę, a alergicy podzielą się na dwie opcje: tych „za” i tych „przeciw”. Minęło kilka miesięcy i nie było żadnego odzewu, żadnego komentarza. Oto drugi list Krzysztofa.
Nie wiedziałem tego wszystkiego z formaldehydem, aż do całkiem niedawna, kiedy zacząłem bardziej wnikliwie przyglądać się przyczynom swoich problemów, zgłębiać wszelakie info ze świata i próbować łączyć własne doświadczenia, objawy (staram się robić jakieś notatki o tym, jeśli coś istotnie się zmienia), jakieś często przypadkowe fakty z życia z tymi dostępnymi źródłami wiedzy. Taka technika zwykle naprowadza na jakieś tropy i prędzej, czy później doprowadza też do rozwiązania problemu.
Jest dokładnie tak (…) w miesiącach zimowych okna w mieszkaniu nie są otwarte przez całą dobę, dogrzewanie powoduje zwiększoną emisję formaldehydu z mebli i nasilenie objawów choroby.
(…)Nie mam za bardzo zdania odnośnie homeopatii, bo jeszcze jej jakoś bardziej konkretnie nie stosowałem (…), ale wiem, że związek formaldehydu i niklu na pewno istnieje.
Opuchnięte oczy czasami są objawem uczulenia na metale ciężkie zawarte w kosmetykach używanych do makijażu – zwłaszcza ciemne farby, kredki.
Przy współistniejącej ekspozycji na opary formaldehydu alergia na metale (w tym nikiel), wcześniej ukryta lub słabo nasilona, ujawnia się teraz w pełnym zakresie. Formaldehyd jest po prostu takim enhancerem alergii. Właściwie to nie jest alergia, bo tak nazywana jest tylko nadwrażliwość typu I wg klasyfikacji Gella i Coombsa.
Reakcja na nikiel to nadwrażliwość typu IV – komórkowa, a limfocyty zaangażowane w tę nadwrażliwość należą głównie do typu Th1 (choć Th2 również).
Nie mniej jednak mówimy o tym samym i wiadomo o co chodzi. Używając słowa alergia na metale mamy na myśli patologiczną reakcję układu immunologicznego na metale, więc wszystko jasne. Piszę to tylko gwoli wyjaśnienia, jakby ktoś nas się czepiał. (…)
Jeśli chodzi o Twoje pytanie odnośnie poziomu formaldehydu uznawanego za szkodliwy, moja odpowiedź jest taka: nie ufam do końca tzw. ,,normom”, bo wszędzie (w przemyśle spożywczym, tekstylnym, budowlanym itd.) obowiązują niby te normy, a ludzie chorują coraz bardziej. Kiedyś alergie u dzieci to był problem rzędu 10-20%, teraz co drugie dziecko cierpi na alergie i choroby pokrewne z tym związane. Jaki więc sens mają te państwowe i ,,naukowe” normy? To jest kpina z ludzi. Jednocześnie większość ludzi jest bezradna w walce z pewnymi realiami, bo czy można przeskoczyć nieuchronność tych przemian, które się właśnie dokonują na świecie? Kto z ludzi z tym wygra? Pozamykamy fabryki? Usuniemy wszystkie trucizny z otoczenia? Trochę to już wymknęło się spod kontroli. Można jedynie chyba tylko samemu coś zrobić w swoim otoczeniu, przynajmniej nie obstawiać się toksycznymi (jak się okazuje) meblami:).
Dodaj komentarz